*Ludmiła*
Szłam ulicą,Federico trzymał mnie za rękę.Wszystko było takie...normalne.Ćwierkające ptaki,zachodzące słońce,ale jak wspomniałam wcześniej było.Nagle zza osiedla wskoczył jakiś opryszek,wziął mnie za rękę i pociągnął.Fede próbował jakoś opanować sytuacje,ale po chwili skończył z nożem wbitym w rękę.Nie bałam się tego co będzie ze mną,ale co będzie z nim.
Otworzyłam oczy,pierwsze co do mnie dotarło to rażące promyki słońca i głos,męski głos:
-I co z nią robimy?
-No jak to co była umowa,ja dowiaduję się tego co chcę wiedzieć,a ty za pomoc możesz trochę ją "podotykać".
Jęknęłam na samą myśl o tym,a oni chyba to usłyszeli,bo od razu jeden podszedł do mnie.
-O,suka się obudziła.Nie ładnie tak podsłuchiwać!-mówiąc to wymierzył silny cios w mój policzek.Przeszył mnie ostry ból,nie spowodowany ciosem,a tęsknotą.Spróbowałam wstać,chciałam mu oddać.Mężczyzna zaczął się głośno śmiać.Spojrzałam na swoje ciało.Dopiero teraz zauważyłam,że grube węzły oplatają je i krępują każdy ruch.Czułam się taka...taka bezsilna.
-To nie jest takie łatwe-wymierzył kolejny cios.
-Ale co...,ale czego wy ode mnie chcecie?-wyjąkałam.
-Chcemy prawdy,twój chłopak robił z nami interesy,miał rozkochać w sobie pewną dziewczynę i przyprowadzić tutaj,ale tak zwana "miłość" zapukała do jego drzwi.Domyślasz się o kogo chodzi?
Z trudem przełknęłam ślinę.
-Nie to nie prawda!On nie mógłby tego zrobić!Ty..ty kłamiesz!-zaczęłam krzyczeć i wyrywać się,nie mogłam w to uwierzyć.To tak bardzo bolało,przypomniałam sobie wszystkie spędzone z nim chwile ,początki naszej znajomości,to wszystko było kłamstwem.Z moich oczu zaczęły spływać łzy.Pogoda nagle zmieniła się,już nie świeciło słońce,ale padał deszcz,tak jakby niebo płakało razem zemną.W pokoju byłam tylko ja i on,porywacz.Popatrzyłam na niego,mimo,iż był daleko dostrzegłam w jego,zwróconych ku szybie oczach smutek i cierpienie.Nagle jego twarz niebezpiecznie przechyliła się w moją stronę.Wiedziałam co to znaczy,wiedziałam,że za chwilę znów doświadczę jednego z jego ciosów.Mimo poprzedniego urazu znów popatrzyłam w jego stronę,coś zaintrygowało mnie w jego twarzy.Przyjrzałam się i dostrzegłam,iż mój oprawca na którego mówiłam dotychczas "mężczyzna" jest chłopakiem w wieku moim i Federico.Był dość przystojny,ale wszystko zakrywała warstwa brudu,zauważyłam jak wyciąga telefon i pisze coś,domyśliłam się,że był to sms,ponieważ po chwili z jego komórki wydobył się cichy dźwięk.Gdy odczytał wiadomość jego twarz przybrała straszny wyraz twarzy,dało się z niego odczytać smutek i złość.Chłopak wyszedł nic nie mówiąc,przez co smutki z przed kilku minut wróciły do mnie i uderzyły ze zdwojoną siłą.
*Federico*
Obudziłem się,nic nie pamiętałem,nie wiedziałem gdzie jestem,ani co tu robię.Powoli odzyskiwałem zmysły,znów widziałem,słyszałem i czułem.Nagle do sali z hukiem drzwi weszła pielęgniarka.Zapytałem ją co tu robię i co się ze mną stało,ale ona powiedziała tylko,że trafiłem tu z nożem wbitym w rękę.Nagle wspomnienia zaczęły powracać,przypomniałem sobie wszystko,aż do wbitego w rękę noża.Przypomniałem sobie Maćka z którym niegdyś robiłem interesy,wszystko było jasne.Porwał Ludmiłę w ramach zemsty i opowiedział jej o tym co było.Chciałem umrzeć,wiedziałem,że dopiął swego,że będzie krzywdził też wiele innych osób i,że wtedy gdy
wyjdę ze szpitala dziewczyna nie będzie już żyła.Bez namysłu odłączyłem wszystkie kabelki i po prostu wyszedłem z budynku po czym pokierowałem się do domu.
Następny rozdział za 4 komentarze.